Perspektywa Kiry:
Wydarzenia ostatnich dni sprawiły, że czułam się jak bohaterka meksykańskiej telenoweli. W tak krótkim czasie stało się, prawdopodobnie więcej, niż w ubiegłych latach mojego życia. To, co najdziwniejsze, to to, że sprawcą, albo uczestnikiem tych wszystkich przeżyć był Gregor. Nie umiałam wytłumaczyć sobie dlaczego ten chłopak z podłego dupka, który wyzywa mnie od puszczalskich, zmienia się w tego, który ratuje mnie, Bóg wie od czego...
-Umm... Gregor? Bo ja bym chciała Ci podziękować za to...- jąkając się próbowałam wykrztusić z siebie spójnie złożone zdanie, ale przez to co się stało, żadne słowa mi się nie kleiły.
-Nie musisz dziękować-nagle rozbrzmiał jego łagodny, opanowany głos-każdy postąpiłby tak na moim miejscu.
-Tak wiem. Możliwe, ale...-zachowanie Gregora było totalnie sprzeczne z wcześniejszym-biorąc pod uwagę nasze relacje, o ile w ogóle można je tak nazwać, to wybacz, ale byłeś ostatnią osobą, o której pomyślałabym, że może mnie ochronić.
-Heh, jak widzisz myliłaś się. Życie chyba jeszcze nie nauczyło Cię i nie pokazało, jak mylnie można kogoś ocenić.
-Co masz na myśli?-zapytałam zdziwiona-przecież, o ile właśnie się nie mylę, to Ty nazwałeś mnie puszczalską, prawda?
-Możemy odłożyć tą rozmowę do jutra. Mam rano trening, muszę się wyspać...
-Poczekaj chwilę! Proszę, to dla mnie ważne. Po prostu twoje zachowanie... Ja sama nie wiem co mam o tym myśleć.
-Śpij. Porozmawiamy jutro. Aha i lepiej nie wychodź z pokoju, bo lubisz sprowadzać na siebie niebezpieczeństwo-z nonszalanckim uśmiechem skierował do mnie te słowa, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Perspektywa Gregora:
Wyszedłem z pokoju i idąc rozmyślałem o...-no właśnie nawet nie wiedziałem jak ta dziewczyna się nazywa. Nagle usłyszałem za sobą głos Stefana.
-Gregor! Co z nią?-zapytał przejęty całą sytuacją.
-Dobrze, nie martw się. Nic jej nie jest. Stefan powiedz mi dlaczego się nią aż tak przejmujesz? Nawet jej nie znasz-powiedziałem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Sam nie wiem... A Ty byś się nie przejął?-zapytał licząc na pozytywną odpowiedź.
-Ciężko mi powiedzieć. Ale tobie pewnie łatwiej, w końcu po spędzeniu nocy, można się trochę dowiedzieć czegoś o drugiej osobie, nie?
-Co?! O czym Ty w ogóle mówisz?!-zapytał zdenerwowany, przez co sam już niczego nie rozumiałem.
-Ranek, po imprezie, ona w twoim łóżku?-pytałem ze zdezorientowaniem
-Błagam! Poznałem ją tej samej nocy i fakt, spała w moim łóżku, ale nie ze mną!
-Myślałem że...-chciałem dokończyć, lecz Stefan szybko mi przerwał.
-Słuchaj wtedy, po zakończeniu skoków i świętowaniu w klubie ją poznałem. Wyszła z klubu roztrzęsiona, nawet nie wiem co się stało, ale zaoferowałem jej swoją pomoc. Nie znała adresu hotelu, w którym była zameldowana, więc postanowiłem jej pomóc. Chyba widziałeś jak wygląda? Kto wie co mogłoby ją samą spotkać...
-Mogłem się domyślić. Poza tym ty i wyrywanie dziewczyn? Od początku coś mi nie pasowało.
Wtedy poczułem już tylko pięść Stefana uderzającą w mój brzuch.
-Co powiedziałeś?! Policzymy się jutro!
-Heh, będę czekał.- skierowałem palcem w jego stronę, na znak powagi co i tak nie miało sensu patrząc na nasze zachowanie...
Uśmiechając się pod nosem zacząłem zastanawiać się o tym jak 'ją' nazwałem. Sam mówiłem jej o tym jak łatwo potrafi oceniać ludzi, a zrobiłem dokładnie to samo. A ten polski skoczek? Kim ona jest dla niego? Nie umiałem zrozumieć dlaczego tak bardzo zawracam sobie dupę tą dziewczyną. Moje myśli powinny być w końcu zajęte kim innym.
Nagle, w wypełnionym promieniami słońca pokoju, rozbrzmiało pukanie do drzwi, które mnie obudziło. Normalnie, prawdopodobnie bym nie wstał, ale uznając, że to może być coś ważnego, niechętnie zwlokłem się z łóżka i poprawiając ręką włosy otworzyłem drzwi.
-Hej. Przepraszam mam nadzieję, że cię nie obudzi...
Nagle urwała, gwałtownie odwracając się tyłem tak by nie patrzeć na mnie. Była wyjątkowo zmieszana moim widokiem w bokserkach co mnie rozśmieszyło.
-Z czego się tak śmiejesz?!-zapytała, niepewnie odwracając głowę.
-Z twojego zakłopotania. Nie widziałaś nigdy jak wygląda facet, który dopiero co wstał z łóżka?
-Na pewno nie tego obcego!-powiedziała z wyrzutem, odwracając się i chcąc tym samym udowodnić swoją pewność.
-Więc o co chodzi?-Tłumiąc śmiech, i opierając się o futrynę drzwi zapytałem udając poważnego.
-Słuchaj nie chcę iść tak bez pożegnania, a muszę już wracać, bo na pewno mój brat się martwi, a ja chcę jeszcze trochę pożyć, więc muszę wracać.
-Zaraz zaraz. Brat?
-Tak. Mój brat Maciek.
Nagle wszystko wydało się być oczywistym. O kurwa, ale to znaczy, że ona jest siostrą Kota. Od razu powinienem sobie dać z nią spokój, ale korzystając z okazji uznałem, że to dobry moment na wyjaśnienie paru spraw.
-Słuchaj, jeśli dasz mi chwilę na ubranie się, to mógłbym Cię odprowadzić.
-Słucham? Przepraszam, ale nie mogę uwierzyć w to co przed chwilą powiedziałeś.
-Czy to takie dziwne, że proponuję Ci pomoc, już trzeci raz?- zapytałem z ironią, patrząc jej w oczy.
-Trzeci? Poza tym to nie pomoc, bo sam mi ją zaoferowałeś, więc tak właściwie to propozycja. Nie uważasz?-usatysfakcjonowana swoją wypowiedzią zapytała.
-Nazywaj to jak chcesz, ale widzę, że i tak tego chcesz.-Wyszeptałem zbliżając się do niej.
-Dobra dobra! Tylko proponuję żebyś się ubrał. Chyba na taki strój, a właściwie jego brak jest trochę za zimno.
-No tak, to konieczne, bo nie mogłabyś oderwać ode mnie wzroku, nie?
-Haha-udała wymuszony śmiech-bardzo zabawne. Oszczędzę sobie tego widoku i poczekam w holu na dole-i posyłając mi uśmiech odwróciła się, idąc w kierunku recepcji.
Nie zwlekając ubrałem się szybko i po 5 minutach byłem już na dole.
Perspektywa Kiry:
-Czekałam na Gregora zastanawiając się, o co w ogóle chodzi. Z uśmiechem pod nosem rozmyślałam o nim, a gdy się na tym przyłapałam, byłam tym strasznie zdziwiona. Dlaczego poświęcam mu tak wiele myśli? Nie mogłam znaleźć na to odpowiedzi, nie mniej jednak cieszyłam się, że nasze, delikatnie to ujmując, skomplikowane relacje, nieco się ociepliły. Z zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos.
-To co? Tym razem wiesz gdzie mieszkasz?
-Rozmawiałeś ze Stefanem, prawda? Tym razem muszę Cię zaskoczyć, ale tak,wiem.-powiedziała z przekorą w głosie.
Na dworze padał padał drobny śnieg, a słońce, promieniami dawało ciepło, którego, prawdopodobnie, wszyscy potrzebowali.
-Chciałabym Ci jeszcze raz podziękować za to co wczoraj zrobiłeś. Naprawdę gdyby nie Ty to...-nagle Gregor mi przerwał.
-No cóż. Ty po prostu kochasz sprowadzać na siebie kłopoty.-Triumfującym wzrokiem spojrzał na mnie.
-No oczywiście! Bo próba gwałtu była oczywiście moim marzeniem! Wczoraj nawet o tym nie pomyślałam, ale czy nie powinniśmy zadzwonić po policję?
-Naprawdę wierzysz, że policja coś by zdziałała? Takimi typami trzeba się po prostu samemu zająć i pokazać gdzie ich miejsce.
-Możliwe, że masz rację. Więc chyba jesteśmy kwita? Ty nazwałeś mnie puszczalską, a potem ratując mnie, odkupiłeś swoje winy-powiedziałam orientując się, że jesteśmy już prawie na miejscu.
-O nie nie, nie! To wymaga czegoś wyjątkowego. Będziesz musiała się trochę napracować, żeby mi się odwdzięczyć. Nagle przysunął się do mnie, nachylając się tak, że nasze czoła praktycznie się stykały, a oddechy uderzały nas wzajemnie w twarz.
-Um..Gregor? Już jesteśmy na miejscu-próbowałam przerwać, niestety nieudolnie, przez mój stan podobny nieco do hipnozy.
-I chcesz właśnie teraz odejść?-po tych słowach zbliżył twarz, w taki sposób, że nasze usta dzieliły dosłownie milimetry.
Oprzytomniałam nagle i po spojrzeniu mu głęboko w oczy wyrwałam się i zaczęłam biec w stronę hotelowego wejścia, odwracając się i krzycząc:
-Jeszcze raz dziękuję!
-Powiedz chociaż jak się nazywasz?-nagle rozległ się głos Gregora.
Stojąc już przy wejściu, odwróciłam się i krzyknęłam tylko:
-Kira!-po czym weszłam do środka, zostawiając na zewnątrz Gregora z tym jego uśmiechem, jakby zwycięstwa i nonszalancji.
Blo.