sobota, 15 marca 2014

Rozdział IV


Oczami Gregora:

-Wyglądasz całkiem sexy, szkoda tylko, że taka puszczalska-powiedziałem cynicznie, wodząc po niej wzrokiem.
Cholera! Wyglądała naprawdę dobrze... nie mogłem oderwać moich oczu od jej twarzy, ciała, które było ledwo zakryte białą koszulką. Po moich słowach zauważyłem, że zaczęła przyglądać mi się z niedowierzaniem, a zarazem smutkiem i złością. Z jej twarzy mogłem odczytać setki emocji, co mnie ucieszyło, wiedząc ile mogę w tej dziewczynie wywołać uczuć. Przez chwilę zacząłem zastanawiać się czy nie przesadziłem z tą „puszczalską”, ale powiedziałem przecież prawdę. Najpierw ten Polak, teraz Stefan, kto następny? Jak będę miał gorszy dzień to mogę zwrócić się do niej z prośbą o polepszenie nastroju, ale nie pozwolę by skrzywdziła mojego przyjaciela. Cały czas przyglądałem się jej, kiedy ta nagle wstała z łóżka i w pośpiechu zaczęła się ubierać. Spod koszulki wystawała jej czarna, koronkowa bielizna i muszę przyznać, że miała idealną figurę. Nie za wysoka, szczupła... Jednak do zdzir nie mam szacunku, więc nie specjalnie przejąłem się jej reakcją. Otworzyła drzwi i już miała wyjść, jednak zamiast tego odwróciła się i z łzami w oczach powiedziała:
-Jak tak łatwo przychodzi ci ocenianie innych ludzi? Nie rozumiem jak można być takim dupkiem.
Po tych słowach spojrzała mi w oczy, a ja zdążyłem jedynie zobaczyć łzę, spływającą po jej policzku i zatrzaskujące się za nią drzwi. Wtedy zrozumiałem, że może faktycznie źle ją oceniłem.

Oczami Kiry:

Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zaczęłam biec hotelowym korytarzem ku wyjściu, ocierając w tym samym czasie łzy z mojej twarzy. Moje jedyne myśli kręciły się wokół słów Gregora. Puszczalska? O co mu w ogóle chodziło? Jak mógł mnie tak nazwać, nawet mnie nie znając? Nagle potknęłam się, co oderwało mnie od tych wszystkich myśli, zaprzątających moją głową. Miałam jednak szczęście bo ktoś nie pozwolił mi na upadek i złapał mnie.
-Heeej! Gdzie się tak śpieszysz? Zdążysz.
Znałam ten głos. Odwróciłam się, cała zalana łzami. Wtedy zobaczyłam poznanego wczoraj Stefana.
-Co się stało?! Czemu płaczesz?!-zapytał z troską, której teraz tak bardzo potrzebowałam.
-Nic. To naprawdę nic.
-Jak to nic? To dlaczego płaczesz?
-Nie znam tego całego Gregora, ale zdążyłam się już przekonać jak bardzo twój kolega potrafi ranić.
Wtedy wyszarpnęłam się z objęć Stefana i wybiegłam z hotelu. Dopiero w taksówce przypomniało mi się, że dziś jest dzień wyjazdu do Zakopanego, na kolejne zawody, a Maciek na pewno nie będzie zadowolony z mojej nieobecności poprzedniej nocy.
Po 10 minutach stałam już pod drzwiami pokoju Maćka i miałam zapukać, ale on uprzedził mnie otwierając szybko drzwi.
-Gdzie ty byłaś?-zapytał ze złością w tonie.
-Maciek, przepraszam! Wyszłam z klubu w nocy i sama nie wiem, tak jakoś wyszło-próbowałam wymyślić coś na poczekaniu, modląc się by mój brat w to uwierzył.
-Borys leży pijany z obitą mordą, a ty mi chcesz powiedzieć, że pół nocy sobie spacerowałaś? Masz mnie za idiotę?
Wtedy dopiero przypomniałam sobie, że Borys po próbie dobrania się do mnie w klubie został uderzony przez kogoś, kto stanął w mojej obronie.
-Maciek nie pytaj. Nic mi nie jest. Jestem cała i chyba to się liczy, prawda? Powiedz mi, co z Borysem?-ciągnęłam zmartwiona stanem, ale wkurzona wczorajszym zachowaniem Borysa.
-Oprócz kaca, obitego nosa, to chyba nie najgorzej. Zresztą sam nie wiem. Za 4 godziny wylatujemy więc zbieraj się bo za godzinę musimy być gotowi. Aha i doprowadź do jakiegoś porządku tego swojego chłopaka. Ok?
-Zobaczę co da się zrobić-posłałam bratu wymuszony uśmiech i oddaliłam się do swojego pokoju.
Na łóżku siedział Borys z łokciami opartymi na kolanach.
-Ooooo! Kogo ja widzę? Przypomniałaś sobie o mnie?-uniósł głowę wpatrując się we mnie.
-Wyobraź sobie, że trudno było mi zapomnieć o wczorajszej nocy. Jak mogłeś mnie tak potraktować? Jesteś moim chłopakiem, a nie masz do mnie za grosz szacunku!
-Skoro ja jestem twoim chłopakiem, to jako moja dziewczyna powinnaś udowodnić swoją miłość.
-Ty wczoraj pokazałeś swoje uczucia do mnie!-ciągnęłam wściekła-za godzinę jedziemy na lotnisko, tylko że ja lecę razem z Maćkiem do Zakopanego, a ty wracasz do Warszawy. Chyba czas, by trochę od siebie odpocząć, nie uważasz?-zapytałam z ironią co rozwścieczyło Borysa.
-Co powiedziałaś?-zapytał głosem, który wywołał u mnie gęsią skórkę.
-To co słyszałeś! Rozumiesz?! Mam już dość twojego zachowania!
Nie zwlekając pozbierałam swoje ubrania i kosmetyki, których wbrew pozorom, nie było aż tak dużo, i ciągnąc za sobą walizkę wyszłam bez słowa z pokoju, pozostawiając stojącego na środku, wrytego w podłogę Borysa, do którego chyba jeszcze nie dotarło co właśnie się wydarzyło.
Jedyne co mi teraz pozostało, to czekać na Maćka i na resztę chłopców, by wkrótce powitać Polskę i Zakopane, czego naprawdę nie mogłam się doczekać.

         Blo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz