niedziela, 9 marca 2014

Rozdział II

  Od moich myśli szybko oderwało mnie zimno, które uderzyło mnie w twarz zaraz po wyjściu z hotelu. Nie zwlekając długo szybkim krokiem udałam się w kierunku skoczni, na której miał właśnie odbywać się trening. Zastanawiałam się o co chodzi? To było dziwne bo Maciek nigdy nie dzwonił do mnie w czasie treningów, a tym bardziej, że nawet się nie odezwał. Przyśpieszyłam, a gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam dwie kłócące się postaci. Nie musiałam długo się przyglądać by rozpoznać w jednej z nich mojego brata. Zaniepokojona podbiegłam do nich.
-Co ty tutaj robisz? - zapytał Maciek zdziwiony najwyraźniej moją obecnością.
-Jak to co? Dzwoniłeś, nie odpowiadałeś, myślałam że coś ci się stało.
-Co? Cholera, nie! Wracaj do hotelu!
-Co sam nie potrafisz o siebie zadbać? Dziewczyna musi Cię pilnować 24 godziny na dobę?
Nagle usłyszałam głos, który przez niemiecki akcent brzmiał brutalnie, co mnie przeraziło, a jednocześnie zdenerwowało.
-Zamknij mordę!-krzyknął Maciek nie zwracając już na mnie kompletnie uwagi.
-Przecież mówię prawdę, czyż nie?-zapytał z kpiną w głosie.
-Prawdę? Niech o prawdzie nie mówi mi osoba, która wie o niej najmniej.
Wtedy emocje sięgnęły zenitu i nie trzeba było już czekać na bójkę, która wisiała w powietrzu.
Widok brata, bijącego się z kimś na pewno nie jest marzeniem siostry, która nawet nie wie co się dzieje, ani o co chodzi. Nie zastanawiając się nawet rzuciłam się między obydwu chcąc ich rozdzielić. Zaczęłam krzyczeć przemiennie po polsku i po angielsku tak by obydwaj mnie zrozumieli. Nie chcąc zrobić mi krzywdy obaj odsunęli się od siebie z wyrazem twarzy, który daję słowo, miał siłę zabijania.
-Zabierz stąd tą 'dupę' i nich nie wtrąca się w nasze sprawy!
Zamarłam. Wiedziałam, że teraz albo Maciek zabije jego, albo sama to zrobię.
-Co powiedziałeś?
-To co słyszałeś.
Nagle zjawił się jakiś mężczyzna, który odciągnął Maćka i uratował sytuację zanim ta zmieniła by się w rzeź.
-Patrzyłam w stronę Maćka, a gdy się odwróciłam uderzyłam praktycznie swoim ciałem o kogoś innego. Podniosłam głowę, a nasze oczy się spotkały. Patrzyliśmy w nie sobie przez chwilę po czym oprzytomniałam i rzuciłam krótko.
-Pieprz się!
Po czym odchodząc odwróciłam się by pokazać jeszcze środkowy palec i napotkać wzrokiem jego arogancki uśmiech. Podążając w stronę Maćka zastanawiałam się jak można być takim cholernym dupkiem? Gdy spojrzałam na Maćka poczułam niewiarygodną potrzebę przytulenia go, więc bez jednego słowa rzuciłam mu się na szyję mocno go obejmując.
-Kocham cię, wiesz?-zapytałam niepewnie.
-Kurwa, ale po co ty tutaj przyszłaś?
Nagle urwał i wyszeptał w moje włosy:
-Ja ciebie też.
Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu. Zastanawiałam się o co mogło chodzić? To pytanie strasznie mnie nurtowało, ale nie byłam pewna czy powinnam o to pytać. Po 10 minutach byliśmy już w pokoju Maćka.
-To powiesz mi co się tam właściwie stało?
-A co się miało stać?-zapytał poirytowany całą tą sytuacją maciek.
-Cholera! Okładanie się pięściami i nic się nie stało?
-Nic! Po prostu więcej nie pytaj. Aha i jeszcze jedno! Trzymaj się jak najdalej od tego chuja!
Jego dosadność i powaga każdego pojedynczego słowa w zdaniu była tak wroga, że postanowiłam już o nic nie pytać. Upewniłam się tylko czy z Maćkiem wszystko w porządku i wyszłam bez słowa. Idąc korytarzem przypomniałam sobie o sytuacji w jakiej zostawiłam Borysa i o tym jaką wymówkę kolejną wymyślić, by nie robić niczego, czego bym nie chciała. Otworzyłam drzwi do pokoju a mój wzrok przykuło dwuosobowe łóżko. Tak, było tam nie dwa, lecz jedno łóżko, a moja jedyna myśl to:
-O cholera!
Borysa nie było w pokoju co zdziwiło mnie, chociaż nie aż tak bardzo bo od początku naszego związku wiedziałam, że nie jest typem chłopaka który siedziałby i się zamartwiał tym, że jego dziewczyna nie chce uprawiać z nim seksu. Borys to typ chłopaka, który sięga po to co chce i to dostaje. Ze mną chyba musiał i nadal musi się męczyć, ale ja chce być pewna tego kolejnego i ważnego dla mnie kroku. Przez okno zobaczyłam jak kadra naszych skoczków wraca z treningu w niezbyt dobrych humorach. Szybko wyszłam z pokoju zatrzaskując drzwi i udając się do recepcji gdzie spotkałam wszystkich. Na mój widok wszyscy wkleili wzrok we mnie przez co poczułam się dość niepewnie i niekomfortowo.
-Co tam się wydarzyło? Na skoczni?-zapytał Dawid.
-Myślałam, że wy wiecie bo o to samo chciałam zapytać.
-Mieliśmy nadzieję, że ty nam powiesz bo przez tą aferę naszą drużynę i drużynę Austriaków odsunęli od dzisiejszego treningu-powiedział poważnym, a za razem troskliwym głosem Kamil.
-Sama nie wiem Maciek nie chciał mi nic powiedzieć. Ale zaraz dlaczego drużynę Austrii?
-Bo do bójki Maćka doszło przecież z Gregorem Schlierenzauerem, tym z Austriackiej drużyny-rzucił krótko Krzyś.
-Nie wiedziałam.
Tak. 19 lat w sportowej rodzinie, a ja nie znam nawet skoczków, a za razem przeciwników mojego Brata, no oprócz naszej Polskiej reprezentacji. Szczerze mówiąc to nigdy nie pasjonowałam się skokami, nie wliczając w to kibicowanie moim braciom. Zawsze byłam i jestem troszeczkę inna od nich, ale ani mi, ani im to nie przeszkadzało, więc kompletnie nie zwracałam na to uwagi. Aż do tego momentu.
-Przepraszam chłopcy, nic nie wiem i lepiej nie pytajcie Maćka bo tylko się wkurzy. Przepraszam muszę już iść.
Pobiegłam do swojego pokoju zostawiając na środku holu zdezorientowanych chłopców. Szybko wzięłam laptopa i wpisałam w wyszukiwarkę Gregor Schlierenzauer. W tym samym momencie drzwi pokoju się otworzyły, a ja aż podskoczyłam z łóżka odruchowo i szybko zamykając internet. W drzwiach stanął Borys.
-W końcu wróciłaś. Czekałem na ciebie.
Widziałam złość w jego oczach i wiedziałam co to oznacza. Tym razem chyba żaden pretekst, wymówka ani sytuacja mnie nie uratuje od tego co i tak prawdopodobnie nieuniknione.

Blo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz